środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 2

Agosto 2016, Madrid; España


 - Mówię ci przecież kapciu, że gdzie jak gdzie, ale do United, to się nie opłaca iść. A jak ja coś mówię, to tak jest! – prawił Sergio Ramos, gramoląc się ku wyjściu z autobusu z  wielkimi torbami.
- Tobie łatwo mówić – burknął Mesut Ozil pod nosem. – Więcej siedzę na ławce rezerwowych niż na sedesie! – oburzył się Niemiec.
- Ramos, kurwa, idźże szybciej – ponaglił kolegę idący za nim Ronaldo. – Po kiego kwiatka tyle ci tych toreb? – rzucił okiem na ładunki Ramosa. – Wyjeżdżałeś z jedną, wróciłeś z pięcioma!
- Czego dymisz – sapnął spokojnie Sergio, wreszcie wychodząc się na zewnątrz. – Widziałeś, ile tam było sklepów? – mówił, a na samo wspomnienie oczy błysnęły mu radością. – Do tego wyprzedaż była!
- Ramos, tobie odjebało kompletnie. – Cristiano puknął palcem w czoło i dołączył do Hiszpana. – Jesteś gorszy niż baba. Jak nie jakieś spaghetti na głowie – zerknął na blond fryz, tudzież urozmaicony rudymi i czarnymi pasemkami. – Starzejesz się, stary – stwierdził ku uciesze drepczących wokół nich piłkarzy.
- Hot osiemnastka się odezwała! – uruchomił się Sergio. – Patrzcie go, no!
- Ramos – zagaił, aż nazbyt poważnie, idący przed nimi Zidane. – Ty lepiej szykuj hajs, będziesz płacił za nadbagaż w samolocie, przez te swoje pierdoły, psia mać!
- Ale trenerze, ja mówię trenerowi, że ten nadbagaż to nie moja wina! Pewnie Isco zachachmęcił jakieś wino z hotelu, albo i całą skrzynkę, tak jak ostatnio! A wino ciężka, droga rzecz!
- Nie pogrążaj się już – sapnął Zizou i obrzucił piłkarza srogim spojrzeniem. Naprawdę lubił swoją pracę. Zawsze marzył o trenowaniu, byciu jednym z najlepszych szkoleniowców na świecie. Będąc asystentem Ancelottiego, skrycie marzył by objąć kiedyś posadę pierwszego trenera w swoim klubie, w Realu. No i stało się. Carlo po udanym sezonie i wygraniu wymarzonej Ligi Mistrzów w 2014 roku odszedł z powodów rodzinnych, a pierwszym trenerem został właśnie Zidane. Po kryzysie ekonomicznym, który dopadł klub z Madrytu w drugiej połowie 2013 roku nie było śladu. Co prawda nie było tak dobrze, jak za najlepszych lat, ale klub powoli odzyskiwał swoje miejsce zarówno w kwestii sportowej, jak i finansowej. Kto wie, gdyby nie tamte poważne problemy finansowe, może Real nigdy nie sprzedałby swojej największej gwiazdy, Ronaldo? Nawet w tak dużych tarapatach zarząd klubu nie chciał nawet słyszeć o transferze swojego cracka do największego rywala, ale wola zawodnika była decydująca. Teraz wszystko zdawało się wracać do normy, a Zinedine Zidane to naprawdę świetny trener.
 Alisha właśnie zmierzała do swojego gabinetu, jak zawsze z kubkiem mocnej, czarnej kawy.
- A dajcie mi wszyscy święty spokój! – w cichym jak dotąd pomieszczeniu rozległ się pisk Sergio Ramosa. Wszedł do środka, a za nim cała reszta piłkarzy i sztabu. – Zazdrościcie mi fryzury i to wszystko dlatego! – rzekł pewien swoich racji, tymczasem reszta wybuchła gromkim śmiechem.
- Boże, Ramos – Alisha przystanęła obok piłkarza. – Co ci się stało? Znowu jakiś zakład na najgłupszą fryzurę roku, jak wtedy z tym blondem? Na słońcu wypłowiałeś, czy co?
Sergio zabrał torby, głowę zadzierając manifestacyjnie pod sufit i ruszył przed siebie.
– Nie odzywam się do was!
Alisha, tak jak i cała reszta dzisiaj, miała niezły ubaw z Sergio. Przywitała się z wszystkimi piłkarzami, oczywiście z wyjątkiem pewnego Portugalczyka. Słuchała ich świeżych doniesień z dwutygodniowego wyjazdu. Dowiedziała się o tym jak to Isco omal nie zjarał łazienki w hotelu, bo machnął ręcznikiem o malutką, uroczą świeczkę, która natychmiast podpaliła nieszczęsny materiał. Biedny, zastanawiał się przez dłuższą chwile, co tak śmierdzi spalenizną, przekonany, że pewnie Jese korzysta z aneksu kuchennego w pokoju i zwęglił, tradycyjnie zresztą, jajecznicę. Albo o tym jak to Benzema pomylił w nocy pokoje i zdziwiony obudził się rano u boku Ozila. Zdała sobie sprawę, jak bardzo ich wszystkich lubi, jak jest do nich przywiązana i w sumie, to nie wyobraża sobie bez nich życia.
- My się chyba jeszcze nie znamy? – usłyszała o dziwo, nieznajomy głos. Odwróciła się na pięcie. Eden Hazard w całej swojej okazałości. Znać to może się nie znamy. Szkoda, że nie wiesz ile musiałam się męczyć, żeby cię tu ściągnąć, pomyślała.
- Rzeczywiście – uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w jego kierunku. – Alisha. Ty nie musisz mówić, wiem.
Belg też się uśmiechnął i zmierzył ją dokładnie wzrokiem.
- Mam dzisiaj wolny wieczór. Może kolacja?
Byłaby nawet skłonna się zgodzić, gdyby nie fakt, że od pewnego czasu patrzył jej bezwstydnie w dekolt. Nawet jeżeli próbował robić to dyskretnie - marne były tego skutki.
Tak cię załatwię, że wolny wieczór to ty za pół roku zobaczysz.
- Wolny wieczór, powiadasz? – perfekcyjnie odegrała scenę domniemanego zawahania. – Myślę, że Zizou chciałby żebyś został dzisiaj na dodatkowe sesje indywidualne. Zgranie na boisku to podstawa, trochę teorii się przyda.
Mina Edena była w tym momencie bezcenna.
- Hazard, baranie, to nie ta! – zawył w niebogłosy Mesut, wbiegając między nich. Chwilę później Francisco zdzielił go dosyć konkretnie po czuprynie. W efekcie Niemiec ściszył głos o kilka tonów, zaświergotał coś Edenowi do ucha, uśmiechnął się aż nadto serdecznie w kierunku Alishi, pociągnął Hazarda za ramię, po czym zrobili w tył zwrot. Udała się do swojego biura. Weszła do środka, a jej wzrok od razu spoczął na znajdującym się przed nią osobniku. Mało tego, że wlazł tu bez pytania, siedzi w jej wielkim, ukochanym fotelu.
Początkowo miała na niego zwyczajnie nawrzeszczeć i wywalić go za drzwi. Po kilku głębokich wdechach zdołała opanować emocję. Wiedziała, że jej nerwy zwyczajnie go bawią i zazwyczaj robi wówczas wszystko na przekór jej prośbom.
- Czy mógłbyś, z łaski swojej, zejść z mojego miejsca?
- Porozmawiamy? – spytał, bujając się raz po raz w przód i w tył.
- Tak – powiedziała. Zdziwił się, że tak łatwo się zgodziła, ale przecież nie będzie protestował. Przesiadł się posłusznie na miejsce po przeciwnej stronie biurka.
- Słucham? – powiedziała siadając na swoim miejscu. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego wyczekująco.
- Wiem, że masz do mnie pretensję. Masz do tego prawo. Ale zrozum, ja jestem piłkarzem, takie rzeczy po prostu się zdarzają. A  Figo? Zawsze mówiłaś, że nie widzisz nic nadzwyczajnego w tym, że z Barcelony zachciało mu się do Realu.
- Mieliśmy rozmawiać o tobie, a nie o Figo. Poza tym, albo naprawdę jesteś idiotą, albo świetnie udajesz.
- Nie rozumiem.
- Nie dziwi mnie to.
Właśnie nazwała go idiotą. Nie cierpiał, gdy ktokolwiek go obrażał. Ramosa, czy innego delikwenta zdzieliłby odruchowo, tak porządnie w łeb. Teraz jednak milczał. Chciał jej tyle powiedzieć, a zwyczajnie nie wiedział jak. Nie wiedział jak ubrać swoje myśli w słowa.
- Zrozum…- zaczął powolnie, jakby starając się odpowiednio dobrać każde wyraz. - Ja wcale nie czułem się tam dobrze…
- Tęsknili za Messim? – przerwała mu i uśmiechnęła się ironicznie. Lionel po skonfliktowaniu się z prezesem Barcelony, a także nieporozumieniach między kolegami zmienił barwy klubowe. Przeszedł do Bayernu. Barcelona straciła jednego Messiego, a potem znalazła sobie jego zastępcę, o ironio, gwiazdę największego rywala.
- Daj spokój – powiedział. – Wiesz, że nie o to mi chodzi. Tęskniłem za Bernabeu, Valdebebas, chłopakami, tobą. Barcelona nigdy nie będzie moim klubem. Strzelając bramkę dla nich, nie czułem kompletnie nic.
- Biedactwo – zironizowała. – Mam ci współczuć?
- Nie. Chcę, żebyś wiedziała. Zrozum…- przerwał i zamyślił się na dłuższą chwilę. – Ja musiałem.
- Cristiano, cholera jasna. Po pierwsze nic nie musiałeś. Po drugie - Barcelona, czy ty oszalałeś? Jak ci źle było na Bernabeu to trzeba było iść do Anglii, nie wiem, gdziekolwiek! Po trzecie, o ile zniosłabym to, że ot tak idziesz do nich, nie zniosłam tego, że mi o tym nie powiedziałeś. Dowiedziałam się jako ostania. A ciebie nawet nie było stać na to, żeby mi o tym powiedzieć prosto w oczy. To mnie najbardziej boli.
- Przepraszam – wypalił. Sama nie wiedziała dlaczego, ale rozbawił ją tym swoim przepraszam. Tak po prostu przeprosił, jak gdyby nigdy nic, jak gdyby spóźnił się o dziesięć minut na spotkanie. Mimo tego, że chowała te myśli w najgłębszym zakamarku, coraz śmielej przedzierały się do jej głowy. Tęskniła za nim. Za jego przepraszaniem za wszystko i za nic też. Z drugiej strony wiedziała jednak, że nigdy mu tego nie zapomni. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, tak po prostu.
- Co? – spytał zdziwiony. – Z czego się śmiejesz?
Spojrzał na nią, czekając na odpowiedź. Teraz z kolei na jej twarzy pojawił się skupienie, myślała nad czymś. Dobrze ją znał.
- Nad czym myślisz? – spytał ale po raz kolejny nie doczekał się odpowiedzi. Zupełnie jakby się wyłączyła, była myślami na drugim końcu świata. – Ej? – zamachał jej ręką przed oczami.
- Ok – spojrzała na niego.
- Co ok?
- Rozumiem. Chociaż nie. Nie rozumiem, nigdy nie zrozumiem i chyba nawet nie chcę zrozumieć, ale skończmy tę chorą wojnę.
Rozległo się głośne pukanie do drzwi, a chwilę później zawitała w nich głowa Mesuta.
- Cris, Zizou cię wszędzie szuka. Miałeś iść z nim do konferencyjnej. Lepiej idź zanim się uruchomi na dobre – oznajmił uprzejmie.
- Zaraz przyjdę, nie czekaj na mnie – odpowiedział, a Niemiec równie uprzejmie zrozumiał aluzję i zamknął za sobą drzwi.
Alisha wstała i powolnie podeszła do Cristiano. Oparła się o blat biurka.
- Mówisz poważnie? – wolał się upewnić.
- Tak – powiedziała i wyciągnęła rękę w jego kierunku. Objął jej dłoń swoją i wstał. Ona też wyprostowała się do pionu. Ich twarz dzieliły centymetry. – To nie ma sensu. Pracujemy razem, a żadne kłótnie tej pracy nie ułatwią. Poza tym…- zawahała się na krótką chwilę. - Też za tobą tęskniłam.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę – powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, lepiej idź zanim Zidane naprawdę się wścieknie. Wiesz, że to nic dobrego nie wróży.
- Jasne – przytaknął i udał się w stronę wyjścia.
- A, zapomniałabym. Co nagadaliście Hazardowi?
- Nic takiego – uśmiechnął się łobuzersko.
- Jak to nic? Ewidentnie do mnie zarywał. Dalibyście już spokój z tymi głupimi zakładami.
- To nie zakłady, to tradycja!
Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Zresztą, miał się zakręcić koło Any – dodał.
- Tej nowej sprzątaczki?
- Ozil stwierdził, że odeśle go z kwitkiem, też za to go do niej wysłał. Nie ma łatwo, każdy nowy musi pokazać na co go stać!
- Ale to trochę niesprawiedliwe. Ona jest lesbijką. Dosyć porywczą, do tego.
- I dobrze, będzie śmieszniej – powiedział i skierował się do wyjścia na dobre. – Przyjdę potem do ciebie – oznajmił z uśmiechem i zamknął za sobą drzwi.

_______________________________________

Wróciłam. Tak długo mnie tu nie było, że aż nie wiem od czego zacząć.
Myślałam, że w okresie wakacyjnym będę miała więcej czasu na tego bloga a jak się okazało wyszło zupełnie odwrotnie.
Nie miałam czasu żeby cokolwiek napisać, a nawet jak już go znalazłam to jakoś nic się nie kleiło ani nie nadawało do publikacji. Teraz rozdziały będę dodawała częściej, przynajmniej się postaram.
A tak poza tym jak wiadomo w końcu zaczął się sezon, w końcu mam co oglądać ;D
Jak widzicie blog zyskał nowy wygląd. Tło to zasługa Claudii Gomez :)
To by było chyba na tyle. Zostawiam was z Mesutem i jego boskimi laczkami:D


3 komentarze:

  1. No cóż, Cristiano zmienił anturaż i jak widać nie wyszło mu to na dobre. Jakoś nie widzę go w Barcelonie... Chociaż może gwiazdorsko by się wpasował. :D
    Zizou jako trener? Och, chciałabym, nie wiem dlaczego Ancelotti działa mi na nerwy, seks i urodę :P Widzę, że Haazard przeniósł się z The Blues do Los Blancos, pasowałby mi to tej wizji :D Cris, jak zawsze mnie rozwala, podobnie jak fryz Sergia i nieogar reszty drużyny. Aisha ma z nimi burdel na kółkach.
    Messi w Bayernie? Oby! :D Nie trawię tej drużyny a i Atomowej Pchły nie darzę nadmiernym uczuciem. Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejujeju jaki przecudowny ten rozdział. naprawde warto było tyle czekać. ja nie wiem jak Ty to robisz, ale wszystko co stworzysz zawsze mnie ujmuje. wszystko wydaje sie takie przemyślane i dopracowane a do tego troche humoru. wspaniałe połączenie.
    Alisha zmienia taktyke co do Cristiano? nie wiem czy tylko mi rzuciło sie w oczy takie szybkie »przeskoczenie, no ale to chyba dobrze, no nie? po co ten konflikt.
    ale Messi w moim Bayernie? no musiałam chyba ze 53829262849 razy sprawdzać czy dobrze czytam. o_O obym nie dożyła takiej chwili, Guardiola i te jego przemeblowania mi wystarczą.
    ah, Ramos i Özil... no aż nie wiem co powiedzieć. wesoła dwójka. XD
    nie wiem co dalej napisać, więc aby nie paplać bez sensu już kończę. pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cristiano !!! <3
    Po długiej przerwie zapraszam na 9 rozdział Cristiano and Natalie.
    Pozdrawiam ;*
    http://cristiano-natalie-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń