czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 5

Noviembre 2016, Madrid; España


Z pewnością wszystkich madridistas mógł zdziwić fakt, iż Cristiano Ronaldo, strzelec jedynej bramki dla Realu Madryt w zremisowanym meczu z FC Barceloną, nie świętował swojej bramki. Bernabeu wyraziło swoje niezadowolenie. Portugalczyk przyjął solidną porcję gwizdów. Czyżby sentyment wobec swojej dawnej drużyny, a może...
Alisha podniosła leżący na blacie stolika pilot i zwinnym ruchem wyłączyła stojące nieopodal radio.
- Eh, nigdy nie byłem wybitnym matematykiem - Florentino zdjął okulary i przetarł je skrawkiem czarnej marynarki. - Mogłabyś na to zerknąć?
- Pewnie - wzięła od Pereza plik kartek i spoglądała na nie, przerzucając raz po raz na drugą stronę.
- Co ten chłopak wyprawia - powiedział, a ona podniosła wzrok i spojrzała na zatroskaną twarz prezesa. - Kibice mu tego nie zapomną. Sam fakt tego, że odszedł do... - przerwał, jakby w poszukiwaniu odpowiedniego słowa. - A teraz jeszcze to.
- Tutaj - Alisha wskazała palcem na pierwszy wers. - Tutaj jest błąd.
- Ultras Sur chcą zrobić protest. Nie chcą tutaj Cristiano - wziął od niej dokumenty. - Dziękuje, zaniosę to Manuelowi. A ty... może byś z nim porozmawiała?
- Ja? - spytała. Dobrze wiedziała do czego zmierza ta rozmowa. - I co mam mu powiedzieć? - zupełnie nieświadomie podniosła głos, co nigdy jej się nie zdarzało w rozmowie z Florentino. - Och, Cristiano jesteś takim idiotą. My płacimy za ciebie kuriozalnie wysoką cenę, a ty nie cieszysz się ze strzelonej bramki - powiedziała ironicznie.
- Dobrze, nie było pytania - Perez nigdy nie pozwalał na to, by ktoś zwracał się do niego w ten sposób. Do niej jednak miał słabość, jak chyba każda osoba w instytucji Realu Madryt. Uśmiechnął się niewinnie - Przypomnij, proszę cię, chłopakom o tym evencie Audi. Jutro punktualnie o 10 mają stawić się na Togoritto.
- Oczywiście.


Ciszę na wielkiej auli raz po raz przerywał dźwięk uderzania nogą o krzesło. A owa noga należało do Isco.
- Przestań - siedząca obok niego Alisha szturchnęła go w ramię, po czym skierowała swój wzrok na prezesa Audi AG, który właśnie pojawił się na środku razem ze swoją mową powitalną.
- Nie mogę. To odruch niekontrolowany - wyjaśnił Hiszpan i wrócił do kontynuowania jakże irytującej czynności.
- To się kontroluj - powiedziała cicho, nawet na niego nie spoglądając.
- Ja pierdolę - sapnął siedzący przed nimi Jese. - Nie mogą nam po prostu dać tych samochodów i arrivederci? Nie mogę siedzieć w jednym miejscu tak długo!
Pan Martin Winterkorn przerwał swoje przemówienie i zerknął na salę, w celu zlokalizowania przeszkadzających mu dźwięków. Po chwili kontynuował. Alisha dyskretnie zerknęła w prawą stronę. Myślała, że jej się wydawało. A jednak nie. Bale, Hazard, a dalej Ronaldo. Cristiano i Eden siedzieli obok siebie. Ktoś tak rozplanował miejsca, czy specjalnie obok siebie usiedli? Wróciła wzrokiem na środek sali. Chyba zaczynała mieć obsesję. Przecież tylko koło siebie siedzą. A to jeszcze o niczym nie świadczy. Zerknęła na spokojną twarz Daniego Carvajala, który siedział po jej prawej stronie. Spojrzał na nią, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Tak, to na pewno tylko przypadek.


- A tobie co? - Khedira dosiadł się do Ozila, który siedział przy małym stoliku i konsumował nachosy z wyraźnie niezadowoloną miną. Piłkarze zdążyli już odebrać samochody, a po owych odbiorach zostali zaproszeni na posiłek, z czego rzecz jasna część z nich, a już w szczególności Mesut, musiał skorzystać.
- Nic - burknął Niemiec i konsumował dalej. Sami zmierzył wzrokiem pozostałych piłkarzy okupujących ten sam stolik, mianowicie Sergio, Cristiano i Keplera. Miał nadzieję, że któryś wyjaśni mu cóż to tym razem jest przyczyną podłego humoru Ozila. Sami znał Mesuta bardzo długo. Wiedział, że z natury przejmuje się wszystkimi mało ważnymi pierdołami, ale w gruncie rzeczy był naprawdę dobrym kolegą. I kiedy wymagała tego sytuacja, potrafił zachowywać się poważnie. No, może czasem. Odpowiedzi jednak Sami nie otrzymał, zauważył natomiast, że wszyscy z podejrzanym rozbawieniem zerkają na Ozila.
- Bo jak się w czwartek pytałem Ramosa, czy lepsze czarne, czy szare Audi A8, to powiedział, że szare, bo modniejsze! I ja wziąłem szare, chociaż bardziej mi się podobało czarne! A czarne było tylko jedno! I co? I Ramos je wziął! Specjalnie mi tamto kazał wziąć! - wyrzucił w końcu z siebie Mesut.
- Co moje nie twoje! Pilnuj się swojego samochodu - odparł Sergio, poprawiając z godnością kanarkową marynarkę. Cristiano kątem oka dostrzegł Alishę. Alishę, która w najlepsze śmiała się z zapewne marnych dowcipów Hazarda. Jakby tego było mało, razem z nimi rozmawiał Perez. Poczuł złość. Prawdziwą złość, taką, jakiej nie czuł dawno. Nie dość, że rozmawia z nią, to jeszcze nadskakuje prezesowi, a przecież do tej pory to Ronaldo był jego ulubieńcem. W dniu kiedy Cristiano oświadczył, że chcę odejść, Florentino zaproponował mu niemoralnie duże pieniądze. Wszystko, byleby nie stracić swojej gwiazdy. Ale CR7 nie był człowiekiem, dla którego głównym priorytetem były pieniądze. Były na samym końcu jego hierarchii wartości. Najważniejsza była rodzina. Właśnie to wpłynęło na decyzję, którą podjął. Do tej pory nie zrozumiałą dla nikogo.
- Boże, a jak urodzę bliźniaczki? - Ozil puścił w niepamięć swoje niedawne perypetie samochodowe i powrócił do ostatnimi czasami tematu numer jeden. Cristiano nadal nie rozumiał, jak to możliwe, że Ozil, który sam jeszcze jest dzieckiem, będzie miał własne dziecko.
- Nie martw się. Nie jesteś na tyle inteligentny, żeby robić dwie rzeczy naraz - wyjaśnił rzeczowo Ronaldo i upił łyk wody. Mesut zmarszczył czoło, co było równoważne z tym, że właśnie nad czymś intensywnie myśli.
- Czy ty mnie właśnie obraziłeś?
- No co ty, Ozil, wcale - odparł Cristiano po raz kolejny.
- Ekhem - Alisha zlustrowała ich wzrokiem i przysiadła obok Sergio. Cristiano patrzył na nią przez dłuższą chwilę i wcale nie chciał udawać, że tego nie robi. Była taka inna. Rzadko kiedy uśmiechała się tak szczerze, rozmawiała tak swobodnie, zazwyczaj w ogóle nie dosiadała się do piłkarzy, a już na pewno nie będąc w pracy. Cristiano miał wrażenie, że w każdej rozmowie z nim pogrywała, bawiła się, łapała za słówka. Zresztą, taka była. Tajemnicza. Czyżby to Hazard miał na nią taki wpływ? Cristiano jak najszybciej odpędził od siebie tę myśl. Myśl, że to właśnie ten przeklęty Belg jest osobą, przy której Alisha jest tak naprawdę sobą.
- No dobra - wypiła do końca sok Ramosa. - Ktoś musi mnie podwieźć do El Toro. Prezes ma jeszcze kilka spraw do załatwienia tutaj - powiedziała i wbiła swój wzrok w Cristiano. No jak nic mówi do mnie, pomyślał CR7. Znowu to robi. Pewnie myśli, że się zgodzę.
- Cóż za zbieg okoliczności - Hazard stanął za nią i nachylił się tak, że niemal dotykał jej twarzy swoją. - Właśnie jadę do El Toro.
- Świetnie - powiedziała i z premedytacją spojrzała w pociemniałe oczy Portugalczyka, po czym skierowała się razem z Edenem w stronę wyjścia. Ronaldo powoli opanował oddech i rozluźnił mięśnie, luzując ucisk pięści, które zupełnie nieświadomie zacisnął.
- Ozil - zwrócił się do Mesuta. - Załatwię ci czarne Audi A8.
- Tak? - twarz Niemca natychmiast rozpromieniała szczerą radością.
- Tak.


Wsiadł do samochodu, po czym dokładnie zapiął pas. Ze schowka przy siedzeniu pasażera wyjął paczkę gum do żucia. Poczęstował się jedną, resztę wrzucając spowrotem. Odpalił samochód i powolnie przemierzał parking. Lubił tę porę dnia, zmierzch. Wszyscy piłkarze zdążyli już odjechać, zostały nieliczne osoby ze sztabu szkoleniowego. Uśmiechnął się widząc w oddali kobietę w brązowym, długim płaszczu.
- Może gdzieś podwieźć? - spytał odsuwając szybę.
Wciągnęła dym z papierosa i spojrzała na niego przelotnie.
- Nie, dziękuje - powiedziała ironicznie, ponownie zaciągając się papierosem. - Czekam na taksówkę.
- Jeżeli tą prowadzoną przez niejakiego E. Hazarda, to chyba trochę poczekasz - uśmiechnął się ponownie.- Wyrzuć to świństwo i wsiadaj.
- Dziękuje, nie skorzystam.
- Wsiadaj - powiedział ostrzej.
Ku jego zdziwieniu zgasiła papierosa, którego już co prawda zdążyła wypalić i zajęła miejsce obok niego. Jechał łamiąc swoje wszystkie zasady. Mimo okazałej kolekcji sportowych samochodów, wprost stworzonych do szybkiej jazdy, nigdy nie szalał na drodze. Z wyjątkiem dzisiejszego dnia, jechał zdecydowanie za szybko. Może przez tą niemal duszącą ciszę w samochodzie?
- Hazardowi padły opony. Słyszałeś coś o tym? - zagadała.
- Nie - powiedział, zatrzymując się na czerwonym świetle.
- To twoje dzieło?
- Moje? - spytał i spojrzał jej w oczy. Była piękną kobietą. Nocne oświetlenie rozświetlało jej twarz, ukazując idealną cerę i piękne niebieskie oczy. Uwielbiał kobiety z niebieskimi oczami. I z zielonymi. Takie miała Irina. - Uważasz, że byłbym do czegoś takiego zdolny? - spytał z półuśmiechem.
- Zielone - powiedziała, a on nacisnął pedał gazu. Chwilę później zaparkował pod jej bramą.
- Ultras Sur organizują jakąś akcję antyRonaldo. Perez też nie pała radością.
- A ty? - znowu na nią spojrzał. - Jesteś na mnie zła?
- Przyzwyczaiłam się do twoich idiotycznych zachowań.
- Mógłbym powiedzieć to samo - powiedział ciszej.
- Słucham? - odwróciła się w jego stronę.
- Nie, nic.
- Chyba już na mnie czas, dobranoc - powiedziała naciskając klamkę.
- Chyba tak, do zobaczenia - odparł, a chwilę później został sam. Wpatrywał się dłuższą chwilę w piękną panoramę miasta. Dom Alishi znajdował się na wzgórzu, więc wokół rozciągały się naprawdę piękne widoki. Nawet nie zdążył się odwrócić, słysząc dźwięk otwieranych drzwi z jego strony. Chwilę później całował się bez opamiętania z kobietą, która tak niesamowicie go pociągała. Była taka tajemnicza, przez co działała na niego jeszcze bardziej. Usiadła na nim okrakiem a on, jakby oprzytomniał, odsunął powoli swoją twarz od jej, napotykając po drodze jej niebieskie, przenikliwe spojrzenie. Mógł ją mieć. Tu i teraz. Mogła być tylko jego. Ale co z jego rodziną, Iriną, synem? Patrzył w jej piękne tęczówki i z każdą sekundą wiedział, że dłużej nie wytrzyma.
- Pieprzyć to - tym razem to on przywarł do niej ustami. A potem ciałem, powoli pozbywając się jej spodni. Tej nocy liczyła się tylko ona. Nikt więcej.

________________________________

Zostawiam wam kolejny rozdział. Sama się dziwię, że udało mi się go wczoraj dokończyć bo zazwyczaj trochę mi się to przeciąga. No, to do następnego;D


5 komentarzy:

  1. już miałam iść sie uczyć, ale tak sobie pomyślałam... a, wezme zajrze no bo mówiłaś ostatnio, że masz już prawie napisane, no i rzeczywiście jest! :D
    nie wiem czy ja sie nie powtórze, ale Ronaldo to ja sobie nie moge wyobrazić w Barcelonie, to już zupełnie poza granicami mojej - wydawało mi sie bardzo bujnej - wyobraźni, dlatego tak bardzo nurtuje mnie dlaczego to zrobił, dlaczego odszedł a Ty w tej sprawie taka tajemnicza jesteś, no! ;P
    z zakończenia jestem bardzo zadowolona, niech CR7 rzuci wreszcie tą całą Irine i będzie z Alishą no bo kurwde Hazard sie kręci i trzeba szybko działać, chociaż ja nie wiem czy ona by go chciała :D ooo i właśnie, jak mi przykro z powodu jego opon...
    HAHAHAHAHAHA NIE! TAK NAPRAWDE WCALE NIE JEST MI PRZYKRO XDXD
    obiecaj, że dodasz coś jeszcze w ferie, prooooszeeę. *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. O prosze! Cris jaki zazdrosny o Hazarda. Akcja z oponami niczego sobie :D Jakoś nie mogę się przyzwyczaic do tego, że Hazard jest w Realu a Ronaldo był kiedyś w Barcelonie. To za dużo jak dla mnie :D
    Cieszę się z ostatniej akcji w samochodzie. Mam nadzieję, że będą razem:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oho, się narobiło! Również nie wyobrażam sobie Crisa w Barcelonie, ale Edena w Realu jak najbardziej ;) Mam nadzieję, że Ronaldo da sobie spokój z Iriną. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu nowa czytelniczka :) Bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym sobie z łatwością Hazarda w Realu wyobraziła, ale jak piszą dziewczyny Cris w Barcelonie to wykracza poza moją wyobraźnię. Niech się weźmie za siebie, rzuci Irinę i będzie z Alisą bo Eden czuwa i mu może sprzątnąć ją sprzed nosa.
    Czekam na NN:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń