- No i on właśnie mi wtedy powiedział…- opowiadał rozochocony Mesut, a jego monologowi posłusznie przysłuchiwał się Khedira wraz z Ramosem.
- Kto powiedział? – wtrącił właśnie Sergio.
- No jak to kto? – w Ozilu niemal się zagotowało. Nie
cierpiał, kiedy ktoś mu przerywał. Zawsze w takim momencie tracił wątek i
zazwyczaj pomijał połowę najważniejszej kwestii. – Hazard mi powiedział, myśl
Ramos! No, no i on mi właśnie wtedy powiedział, że…
- Ale zaraz – Hiszpan ponownie wszedł w słowo koledze. Obaj
niemieccy piłkarze utkwili swój wzrok w wyjątkowo upierdliwym dzisiejszego dnia
Sergio.
- Ramos, czy ty możesz choć na chwilę zamknąć tego
podłużnego dzioba? – spytał uprzejmie Sami, bo od dobrych pięciu minut kręciło
go w jelitach i czuł, po prostu czuł, że musi iść do kibelka. No a przecież jak
Ozil nie powie tego, co próbuję powiedzieć od dłuższego czasu, to pójdzie tam
za Khedirą. A taki scenariusz wcale Samiemu nie przypadł do gustu.
- Właśnie, zamknij tego pokątnego dzioba i słuchaj – nakazał
dosadnie Mesut. – No i on powiedział mi że…
- Ale dlaczego on ci się zwierza? – oburzył się Sergio. – Ja
z nim siedzę w autobusie, a i nawet w samolocie, więc ze mną powinien o
rzeczach, sprawach prywatnych kurde gadać! – wyrzucił z siebie na jednym
wydechu. Odkąd Casillas opuścił Real w 2015 roku, Ramos nie mógł sobie znaleźć
miejsca w drużynie. Czuł się taki samotny. Nie żeby nie miał z kim pogadać,
miał i to nawet aż nadto kandydatów do rozmowy. Najgorsze były właśnie te
podróże, zawsze siedział sam. A teraz miał Hazarda. Mało mówił, dużo słuchał.
Idealny.
- Ramos, a czy ty jeszcze nie zauważyłeś, że jak zaczniesz
gadać to taki trochę nas nie doganiat
się robisz i przegadać to się ciebie nie da? -
potrzeba Samiego coraz bardziej dawała o sobie znać. – Poza tym wybacz,
ale twój wygląd nie wzbudza jakiegoś szaleńczego zaufania. Mów Ozil, mów.
- No i wtedy on mi powiedział, że Alisha…
- Co Alisha? – po raz kolejny ktoś zastopował Mesuta, choć
tym razem nie był to Hiszpan. Cała trójka niepewnie skierowała wzrok za siebie.
- Kontynuuj Ozil, kontynuuj – dokończył Ronaldo, zarzucając
na siebie klubową bluzę.
Że też zawsze musi
zostawać na te dodatkowe treningi!, pomyślał skonsternowany Niemiec.
- Ale co, przecież ja nic nie mówiłem. Mówiłem coś? – prawił
po swojemu, mając skrytą nadzieję, że Cristiano nie usłyszał zbyt wiele.
Przecież jak się Hazard dowie, że Ozil puścił farbę, to będzie po nim. Właśnie
takie wewnętrzne dywagacje trapiły teraz Niemca. Nie żeby jakoś specjalnie
zależało mu na utrzymywaniu przyjacielskich stosunków z Edenem, co to, to nie.
Mesut po prostu przekalkulował wszystko na zaś. A z owych kalkulacji wynikało,
że jeżeli Cristino dowie się o tym, o czym dowiedzieć się zdecydowanie nie
powinien, to pójdzie jak w dym do Hazarda. A tamten z kolei już nigdy nic Ozilowi
nie powie, co było równoznaczne z tym, że cały plan Niemca, co do stopniowej
eliminacji Belga z drużyny, legnie w gruzach. Naprawdę z każdym kolejnym dniem
jego niechęć co do osoby Edena wzrastała. Nie dość, że przygruchał sobie
Ramosa, kręci się podejrzanie koło Alishi, to jeszcze staje się powoli
największym ulubieńcem Florentino i Zizou. Mesut zdecydowanie nie mógł tego tak
zostawić.
- Tak – odpowiedział CR7, energicznie zapinając suwak bluzy.
– I spokojnie możesz dokończyć – zapewnił gorliwie, siadając koło kolegi.
Zazwyczaj nie słuchał połowy rzeczy, które mówił do niego Mesut. Tym razem było
jednak inaczej. Wszystko co było związane jednocześnie z Hazardem i Alishą
wywoływało w nim złość. Ale taką wewnętrzną, którą świetnie udawało mu się
kamuflować. Przynajmniej na razie.
- Nie mogę!
- Mów.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Ozil!
- No dobra, ale jak coś, to ja nic nie mówiłem! – nie
wytrzymał! No bo żeby takie newsy tylko dla siebie zatrzymywać?
Cristiano skinął głową, dając tym samym sygnał, że Mesut
spokojnie może streścić dalszą część historii.
- No bo wiecie, to w sumie takie trochę głupie jest – zaczął
nieśmiało Niemiec. Trzy pary oczu wpatrywały się w niego wyczekująco. – W
sumie, to ja nawet nie wiem, czy to jest prawda…
- Mesut, kurwa, Zizou na mnie czeka! – ponaglił go
Cristiano.
- Bo ostatnio gadałem z Hazardem, ja wcale nie chciałem, ale
wiecie, sam się do mnie dosiadł, zagadał, to sobie pomyślałem, że nie będę wsi
robił i trochę z nim pogadam. Dobrze pomyślałem, nie? Wiecie, ja to w ogóle
myślę, że on to chciał, żebym ja zagadał do Zizou, że na Malagę, to ja jednak
wolę zagrać w środku, bo pewnie myślał, że będę mu podawał. Ale ja to powiem
Zizou, że wolę zagrać na lewej, bo ciebie to Cris kostka boli i i tak nie
grasz, nie?
- Nie gram. Przechodź, kurwa, do konkretów! – zagotowało się
w Ronaldo.
- Co to ja miałem mówić – podrapał się konspiracyjnie, po
idealnie dzisiaj ułożonej czuprynie. – Ah tak! No i ja tak pomyślałem, że
zbadam dyskretnie teren, bo ja nie wiem, czy ty Cris wiesz, ale on to tam w zaloty
do Alishi idzie, wiesz?
Cristiano wzniósł oczy ku niebiosom i policzył w myślach do
pięciu.
- Kontynuuj – powiedział spokojnie.
- No i wiesz, on to mówi, że on z Alishą, no wiesz, Cris, co
ja ci będę tłumaczył. Kto jak kto, ale ty wiesz o co chodzi.
- I co mianowicie dalej? – spytał Portugalczyk, a Sami w
międzyczasie poklepał go budująco po plecach. Wiedział bowiem, że rozmowy z
Ozilem w momencie, kiedy się człowiekowi spieszy, nie należą do
najłatwiejszych.
- No to ja do niego, że skąd ja mam wiedzieć, że on prawdę
gada, no nie?
- No – odparł posłusznie Cristiano, stwierdzając, że dialog
z Mesutem będzie chyba najlepszym i najszybszym sposobem przejścia do sedna
sprawy.
- I on mi na to, że przecież nie miałby po co kłamać, a poza
tym…no wiesz, ja to tam nie wiem, ale powiedział, że Alisha, to ma pieprzyka
na…no kurde, ja to tam nie wiem, czy to prawda, ale ty Cris wiesz gdzie, bo
wiesz prawda?
- Koniec? – spytał Cristiano, w międzyczasie wstając. –
Dzięki, Mesut – powiedział i poklepał Niemca po plecach, kierując się do
wyjścia.
- Widzieliście? – spytał zaskoczony Niemiec.
- No co, wyszedł – stwierdził Ramos, nadzwyczaj
spostrzegawczo.
- Ale ja nadal nic nie wiem!
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla całej sytuacji – powiedział
Khedira, przywdziewając grubą, puchową kurtkę. – Jedziemy Ozil, bo korki potem
będą! – zakomunikował koledze.
Patrzyła z czułością na spokojną, śpiącą twarz Cristiano,
wsłuchując się w jego rytmiczny oddech. Błądziła dłonią po jego nagim torsie
kreśląc palcem bliżej nieokreślone kształty. Ponownie spojrzała na jego twarz. Jego oddech stał się
szybszy, płytszy co było jasną oznaką tego, że zaraz się obudzi. Ostatnie
sekundy na chwilę refleksji. Poczuła wyrzuty sumienia, które do tej pory były
dla niej zupełnie nieznajomą rzeczą. Wszystko jakby straciło na znaczeniu,
gdzieś po drodze zgubiło swój nakreślony wcześniej kształt. Czy on na to
zasługiwał?
- Cześć – powiedział uroczo zaspany, przecierając dłonią
oczy. Spojrzała swoimi wielkimi, niebieskimi w jego brązowe tęczówki, a na jej
twarzy pojawił się szczery, radosny uśmiech.
- Śmiejesz się ze mnie? – spytał, powoli wracając do świata
żywych.
- Tak – przytaknęła. – Wyglądasz słodko. Tylko zrobić ci
zdjęcie na okładkę El Mundo czy innego
Asa. Jak nic sprzedałyby się
wszystkie nakłady.
- Ej – powiedział, a jego dłonie miały zamiar zaatakować jak
najmniej odporne na łaskotki miejsca.
- Masz po prostu cudowną fryzurę – powiedziała, zwinnie
wyplątując się z jego dłoni.
Z jego twarzy niespodziewanie znikł uśmiech.
- Jesteś szczęśliwa? – spytał z pełną powagą. Musiała być
szczęśliwa, widział to w jej oczach, widział to w każdym momencie, kiedy na nią
spoglądał. Była taka spontaniczna, wesoła, taka jaką lubił ją najbardziej.
Naprawdę nie przepadał za jej oficjalnym tonem, którym raczyła go codziennie w
pracy.
Znowu to dziwne
uczucie, jakby ściskające ją od wewnątrz. Mogła odpowiedzieć, że jest
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo ma pierwszy wolny dzień w pracy od
kilku dobrych miesięcy. Ale doskonale wiedziała, co Cristiano ma na myśli. I
nie skłamała ani trochę, udzielając odpowiedzi.
- Jestem – powiedziała ze stuprocentową pewnością siebie,
spoglądając na swojego rozmówcę. – A ty, jesteś szczęśliwy?
Nie otrzymała od razu odpowiedzi i właściwie to nie
wiedziała dlaczego, ale moment oczekiwania był jednym z najdłuższych momentów w
jej życiu. A przecież znała odpowiedź, bo odpowiedź po prostu nie mogła być
inna.
- Jestem, Alisha. I trochę się tego boję, bo nic już z tego
nie rozumiem. Przyszedłem tutaj wczoraj, żeby wyjaśnić tyle ważnych kwestii i
znaleźć odpowiedzi na tyle pytań, a nadal nie wiem nic. Nie rozumiem tego, co
między nami jest. Zobacz, co ty ze mną kobieto robisz – ostatnie słowa
wypowiedział z lekkim rozbawieniem.
- Pytania są zbędne – powiedziała, wyplątując się z jego
objęć i usiadła naprzeciwko tak, żeby dokładnie widzieć jego twarz. – A nasze
rozmowy zazwyczaj kończą się kłótniami.
- Trafna uwaga – ponownie się zaśmiał. – Ale jedna
rzecz…Jedną rzecz musisz mi wyjaśnić – powiedział, lustrując ją wzrokiem. –
Tylko bądź ze mną szczera, bo jesteś ze mną szczera zawsze, prawda? – spytał i
w sumie to nie wiedział po co dodał tą
ostatnią kwestię. Może tak żeby ładniej zabrzmiało?
Przecież to niemożliwe.
Jak najszybciej odpędziła od siebie czarne myśli. W ciągu sekundy zdołała
okiełznać swój niespokojny oddech, który niechybnie przyspieszał w ekstremalnie
niekomfortowych dla niej sytuacjach. Przeklinała teraz w myślach tę cholerną
pewność siebie, która gdzieś się ulatnia w najmniej odpowiednich momentach.
- A jak myślisz? – spytała. – Dobra, co to za pytanie? –
zaczynała się powoli niecierpliwić.
Ponownie na dłuższą chwilę zapanowała grobowa cisza,
przerywana jedynie brzęczeniem upierdliwej muchy.
- Możesz mi przysiąc, że relacja między tobą a Hazardem jest
czysto zawodowa i nigdy nie wykroczyła w bardziej, no wiesz…prywatne sfery? –
spytał, ciągle patrząc w jej oczy, które nadal niewiele mu mówiły. Była chyba
jedyną znaną mu osobą, która potrafiła zachować kamienną twarz bez względu na
okoliczności. Nic a nic nie potrafił odczytać z jej niezmiennego oblicza.
- Nie – powiedziała i lekko się uśmiechnęła, widząc jego
reakcję. – Nie wiem czy zauważyłeś, ale prawie z każdym z was utrzymuję bardziej
przyjacielskie stosunki aniżeli powinnam, biorąc pod uwagę fakt, że z wami
pracuję – wyjaśniła i po raz kolejny obserwowała z rozbawieniem jego reakcję.
Tym razem pełną ulgi.
- Ale mi chodzi bardziej o wiesz… Spotkaliście się wtedy w Corazon.
- Z Ozilem i Khedirą spotykam się mniej więcej co tydzień
właśnie w Corazon i jakoś nigdy o to
nie pytałeś.
- Wybacz, ale Ozil raczej nie kojarzy się z poważną
konkurencją – oboje się zaśmiali.– Chodzi mi o to, czy możesz mi z czystym
sumieniem powiedzieć, że nigdy nic między wami nie było? – spytał, a uciążliwa
cisza znowu powróciła. Tyle, że tym razem bez upierdliwej muchy, która może w
sumie była i jakimś drobnym urozmaiceniem.
- Nie, Cristiano, nie mogę – powiedziała, ujmując jego twarz
w swoje dłonie, jakby chcąc go w stu procentach przekonać, że to co teraz powie
jest prawdą. – Nie mogę, ale to nie ma żadnego znaczenia.
- Dla mnie ma – powiedział twardo. Był w tym momencie zły,
wściekły, bo wszystkie jego najgorsze przypuszczenia właśnie zdawały się
ziścić. Z drugiej strony jej łagodne spojrzenie niesamowicie go uspokajało. Nie
cierpiał tak sprzecznych wewnętrznie uczuć, które właśnie w nim buzowały.
- Ja nie sądziłam, że dojdziemy do punktu w którym jesteśmy.
Jeszcze niedawno nawet nie rozmawialiśmy, a potem, potem myślałam, ze będzie
tak jak było wcześniej. Ale coś się zmieniło, zależy mi na tym co jest między
nami. Wcześniej tak nie było, więc nie miej pretensji o Hazarda. Ja wtedy nie
traktowałam cię tak poważnie – wyjaśniła, czekając niecierpliwie na jego
reakcję.
Znowu cisza.
- Powinienem być wściekły – powiedział, ujmując jej dłoń i
delikatnie ją całując. – A ty doskonale wiesz, że na ciebie wściekać się nie
potrafię i wykorzystujesz to z pełną premedytacją.
Zaśmiała się, składając na jego ustach pocałunek.
- Zależy mi, Cristiano.
- Mi też – powiedział, wtulając się w jej długie, gęste włosy. Zależy mi teraz, zależało wcześniej i
będzie zależeć nadal, tylko w sumie to nie wiem, czy to dobrze, pomyślał._________________________________
Znowu tak długo mnie nie było, że nie wiem od czego zacząć. Nawet nie wiedziałam, że ostatni post dodałam 14 lutego, jakoś tak szybko zleciało.
No a że w maju jest majówka :D znalazłam chwilę i dodaję coś, z czego w sumie chyba nie jestem do końca zadowolona, ale mogło być gorzej.
A w Realu, jak pewnie wiecie, wszystko jak w najlepszym porządku. Mamy CdR, mamy finał LM, no i właśnie, mamy remis z Valencią, który trochę sprawę komplikuje, ale wszystko jest możliwe :D
Do następnego!;*